FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Fantasy RPG Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Lena Nika
Leśny Elf - młodzik



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przasnysz/Alvaren

PostWysłany: Nie 19:51, 27 Sty 2008 Powrót do góry

Oto pierwsza notka naszego forumowego opowiadania. Nie wiem do końca, na czym polega takie opowiadanie rpg, po prostu napisałam początek i tyle. Z jednej strony nie chciałam, żeby było zbyt schematycznie, z drugiej - nie mogłam od razu wyskoczyć z jakimś skoplikowanym pomysłem nie wiadomo skąd wziętym, bo jeszcze by to wszystkich zniechęciło. Czy mi się udało zachować jakąś równowagę nie wiem, oceńcie sami.
Aha, nie będzie to czyste fantasy, wkradły się też elementy SF, ale cóż, ja już tam mam. Kolejni autorzy także sobie mogą mieszać co im się tam podoba, byle tylko trzymało to się jakiegoś porządku.


Robiło się coraz później, a okolica nie była bezpieczna. Nie żeby pomiędzy nocą a dniem istniała jakaś duża różnica – od czasów Wielkiej Wojny przez całą dobę panował półmrok, światło wydawało się docierać z pewnym utrudnieniem, jakby przez gęstą mgłę. Ale zbliżał się czas łowów i samotna dziewczyna mogła się okazać łatwym łupem.
Anriia jednak nie zważała na to uwagi. Często chodziła sama na te tereny, uwielbiała otwarte przestrzenie, czuła się wtedy wolna i niezależna.
-Ilivis anmea liamo vitis, vallea Arlandis!
Lubiła nucić tą pieśń. Nie rozumiała znaczenia, znalazła je w książce kupionej od handlarza starymi rzeczami sprzed Wielkiej Wojny. Tak jej się spodobało brzmienie tych słów, że wyuczyła się ich na pamięć.
-Eridin akil... – nagle przerwał jej radosny pisk. Stworzonko, które jej towarzyszyło, zerwało się do lotu. Było to niewielkie zwierzątko przypominające jaszczurkę z długą szyją i skrzydłami nietoperza. Jego długość nie przekraczała pół metra, nie licząc długiego ogona.
-Tinvi! Stój, gdzie ty lecisz... – dziewczyna rzuciła się w pościg za stworzonkiem. Już, już prawie chwyciła je za ogon, gdy nagle ziemia zaczęła jej się usuwać pod nogami. Zsuwała się z niewielkiego zbocza. Całe szczęście nie było strome i po chwili Anrii udało się chwycić gałęzi jakiego drzewa. Zatrzymała się przed wejściem do czegoś w rodzaju sporej groty. Tinvi, widząc swoją panią, wydał kolejny pisk i wleciał do jaskini.
-Poczekaj, ty głupi zwierzaku, niech no ja cię tylko dorwę... – dziewczyna weszła ostrożnie do groty, mając nadzieję, że jej właściciel jest bardzo daleko stąd. Niektóre zwierzęta w tej okolicy mogły być naprawdę niebezpieczne.
Uderzył ja okropny zaduch panujący w jaskini. Teraz była już pewna, że to miejsce należy do jakiegoś drapieżnego stworzenia, ten smród śmierci... W grocie panowały nieprzeniknione ciemności, jednak Anriia wyczuła, że oprócz niej i Tinviego nie ma tu żadnej innej żywej istoty. Zaczęła iść w jej głąb, po omacku wyszukując drogi. Nagle potknęła się o cos i o mało nie upadła. Klnąc cicho pod nosem wyczarowała na dłoni małe światełko i spojrzała w dół.
To, co tam ujrzała, było urzeczywistnieniem jej najgorszych koszmarów.
Była to istota ludzka, albo należąca do jednej z ras ludzkopodobnych. Ciało było tak zmasakrowane, że nie dało się rozpoznać rysów twarzy. Wszystkie kości musiały zostać pogruchotane, kończyny sterczały pod dziwnymi kątami. Drapieżnik, który przywlókł trupa do swojego legowiska, częściowo już go skonsumował, resztę widać zostawił sobie na później.
Anriia krzyknęła przeraźliwie. Wybiegła groty, musiała zaczerpnąć świeżego powietrza. Zrobiło jej się niedobrze, z trudem powstrzymała się, żeby nie zwymiotować. Uparła się o jedno z karłowatych drzewek, próbując się uspokoić. Po chwili przyleciał Tinvi, trzymając w szponach pasek od torby, która wlokła się za nim po ziemi. Stworzonko usadowiło się niedaleko swojej pani i zręcznymi łapkami zaczęło przetrząsać zawartość swojej zdobyczy. Udało mu się znaleźć pojemnik z jedzeniem i jakimś cudem dostać do jego wnętrza.
Dziewczyna tymczasem doszła do siebie i z rosnącym zaciekawieniem przyglądała się tajemniczej torbie. Zajrzała do środka. Znajdowało się tam sporo nieznanych jej przedmiotów, zaczęła więc od czegoś w miarę normalnego – od niewielkiej mapy okolic. Na pierwszy rzut oka nie było w niej nic niezwykłego, może tylko papier był dosyć dziwny w dotyku – śliski i giętki, chociaż dało się go złożyć. Anriia odłożyła mapę na bok, uznając, ze może jej się przydać.
Kolejnym przedmiotem było dosyć dziwaczne urządzenie, które dziewczynie skojarzyło się z klamką do drzwi. Obejrzała je dokładnie, próbując dociec jego przeznaczenia. Gdy nacisnęła spust z jednego końca urządzenia wydobył się promień światła, który trafił w najbliższe drzewo, łamiąc je. Anriia ze strachem odrzuciła trzymany przedmiot. Ten człowiek z groty musiał być naprawdę potężnym czarownikiem, skoro posiadał takie niebezpieczne rzeczy!
Z dalszą zawartością torby była już bardziej ostrożna. Buteleczki z nieznanymi jej substancjami poodkładała, nie chciała się nimi zajmować. Pozostało jeszcze jedne dziwne urządzenie o kształcie niewielkiego prostopadłościanu z mnóstwem przycisków. Dziewczyna ujęła je z dwa palce i ułożyła w pewnej odległości od siebie. Nacisnęła największy przycisk i szybko cofnęła rękę.
Przez chwilę nic się nie działo. Nagle jednak rozległ się męski głos, wydobywający się jakby z tego pudełka.
-Rietti, czemu do kur*** nędzy tak długo się nie meldowałeś?! Wracaj natychmiast na swoją pozycję, a nie szlajasz się niewiadomo gdzie!
-K-kto tam jest? – Anriia rozglądała się na wszystkie strony, ale nie mogła znaleźć właściciela głosu. Czyżby kolejne czary? Dziewczyna znała parę zaklęć, ale czegoś takiego nigdy nie widziała. A może to ktoś niewidzialny?
-Jesteś cywilem? Gdzie znalazłaś ten odbiornik?
-W torbie, która leżała w grocie. Zdaje się, że ten Rietti nie żyje, zabiło go dzikie zwierze. Ale kim pan jest? I gdzie...?
-Nazywam się Nikimari Mitarnali, jestem oficerem armii OA. A teraz posłuchaj mnie uważnie. Zachodni brzeg Kranty znajduje się w niebezpieczeństwie. Ruchy tektoniczne spowodują serię kataklizmów, przed którymi nie macie szans się obronić. Ludność zamieszkująca te tereny musi niezwłocznie udać się na główny ląd...
-Ale przecież został on zniszczony podczas Wojny! – Anriia wzięła odbiornik. Teraz była już pewna, że to z niego wydobywa się głos.
-Niektórzy zdołali przetrwać, głównie z naszej rasy. Umiesz posługiwać się elektrokartką? Powinna być w tej torbie, którą znalazłaś.
-To ta mapa? – dziewczyna przysunęła ja do siebie.
-Halo, jesteś tam?! Odezwij się! Cholera, straciliśmy łączność! – Anriia usłyszała jeszcze parę słów wypowiedzianych do kogoś innego w nieznanym jej języku, a potem zapadła cisza.
Tinvi wydał ostrzegający pisk. Ona też to wyczuła – nie była tu bezpieczna. Szybko zgarnęła znalezione rzeczy do torby, wstała i założyła ja na ramię.
Żeby tylko nie było za późno!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lena Nika dnia Pon 9:46, 11 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Orine Neretis
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 22:07, 29 Sty 2008 Powrót do góry

Witam! Bardzo spodobała mi się pierwsza część opowieści i pod jej wpływem napisałam tego newsa. Aczkolwiek nie o dziewczynie- Anrii, ponieważ sądzę Lena Nika ma już swoje plany w stosunku do niej, jakiś koncept i nie chcę jej przeszkadzać. >_< Myślę, że dobrze by było aby każdy - przynajmniej na początku - miał własną postać. Aha! Proszę was też, żeby nikt raczej nie kontynuował mojego bohatera, gdyż mam co do niego już wymyślone specjalne przygody. Very Happy Oto notka...

Niebo przybrało ciemną barwę, zwiastując koniec wędrówki słońca, które już prawie znikało za horyzontem. Przez gęste chmury zaczynały przedzierać się nikłe promienie księżyca oraz gwiazd.
Okolica pogrążała się w półmroku, zaś cienkie trawy wzgórz odbijały blask wieczornego nieba. Nieopodal leżący las zapełnił się stworzeniami nocy, stając się kakofonią przerażających odgłosów.
Wśród gęsto rosnących drzew przemykały dziwne, tajemnicze istoty, których większość ludzie nigdy nie widzieli na oczy. Kilka z nich dotarło do nowego, obcego stworzenia. Były zadziwione i zaciekawione, gdyż nigdy dotąd nie widziały takiego egzotycznego osobnika. Pachniał dziwnie – była to nowa, nieznana im woń, której nie mogły określić. Jednak zapamiętały ją, co w przyszłości miało się okazać zbawieniem dla ludzkości.
Jeden z nich, po długiej chwili namysłu, zeskoczył zwinnie i niewyobrażalnie szybko z drzewa, tak że oko ludzkie nie mogło zauważyć tego ruchu, po czym wyszedł na małą polanę, gdzie znajdowała się nieznana istota. Jego sylwetkę, dotąd ukrytą w mroku, oświetliło światło księżyca – w tym momencie uwolnionego od chmur. Zwierzę – gdyż przypomniało to właśnie zwierzę – było średniej wielkości, z czterema szeroko rozstawionymi kończynami i chudym tułowiem. Całe ciało pokrywało osobliwe włosie, nieokreślonego koloru – wtapiało się tak zręcznie w otoczenie, że miało się wrażenie, iż zmienia ono barwę, choć nie była to prawda. Natomiast najbardziej zadziwiający był łeb. Szeroki, kanciasty z zadziwiającymi ‘ogonami’ z tyłu, przypominającymi jednak trochę uszy, oraz spłaszczony pysk. Otwór gębowy tego stworzenia był obszerny z licznymi, długimi oraz zakrzywionymi kłami. Nad nim zamiast nosa znajdowały się dwie dziurki, a oczu wcale nie było.
Zwierzę podeszło do leżącej pośrodku postaci. Okrążyło ją parę razy wydając przy tym dziwne dźwięki, najwyraźniej porozumiewając się ze swymi pobratymcami.
Nieruchome stworzenie zdawało się być umierające.
Leżało we krwi, posiadało liczne rany oraz nierówny oddech i było nieprzytomne.
Zwierzę w końcu wydało głośny pomruk, jakby postanawiając coś, ucięło dyskusję i podeszło do rannej istoty. Najpierw dotknęło je jedną, przednią kończyną, zakończoną siedmioma długimi palcami z pazurami i badało jego strukturę oraz obrażenia. Potem wysunęło podłużny, chudy, giętki ozór z paszczęk i polizało nim ciało osobnika. Niespodziewanie wydało głuchy odgłos i schowało jęzor.
Chwilę pokręciło łbem, po czym uspokoiło się. Z otworów nad szczęką wysunęły się cienkie macki, coraz większej długości. Wyginały się, pląsały nad ciałem, aż w końcu znieruchomiały – wciągnęły już zapach i dokładnie go zbadały. Zniknęły z powrotem w małych dziurkach pełniących rolę nozdrzy. Zwierzę nachyliło niżej łeb, aż jego czoło styknęło się z czołem stworzenia. ‘Ogony’ z tyłu jego głowy podniosły się, tworząc swoisty grzebień popularny u gadów i zalśniły dziwnym blaskiem. Trwało to sekundę – lecz zdawało się, że jakaś moc przepłynęła od zwierzęcia do rannej istoty. Leżący osobnik poruszył się, jego obrażenie zostały uleczone. Wydał z siebie niezwykły dźwięk, który zafascynował obserwujące tą scenę tajemnicze postacie.
- Kur** mać, co się... dzieje?
Tą osobliwa mowę, całkowicie niezrozumiałą dla pobratymców odważnego zwierza, rozumiał właśnie ów osobnik, dzięki swej dopiero co utworzonej więzi z tym stworzeniem. I dowiedział się bardzo wiele o tym gatunku.
Obcy był człowiekiem.
Samcem w swojej rasie czyli mężczyzną. Przedstawiciel ludzkiego gatunku odzyskał właśnie przytomność. Usiadł i przetarł oczy, po czym je otworzył. Zauważył przed swoją twarzą łeb strasznego zwierza.
Zesztywniał, struchlały wpatrując się w istotę. Zdębiały człowiek nie mógł uwierzyć w to co widzi. Po chwili jednak przypominając sobie ostatnie wydarzenia, opanował się w miarę i przełknął głośno ślinę.
- Czym... kim, do diabła jesteś? – wykrztusił z trudem.
„Averqe. Moi levur nazywają mnie Nix zewury Q’rachta re. Ty zaś jesteś Zenthir Okhur, członek oddziału oficera Rakkera z armii OA.”
Siła z jaką została wypowiedziana ta wiadomość, dotarłszy przez łączącą zwierzę z mężczyzną więź, przerosła człowieka, plącząc mu umysł i odbierając mu świadomość.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Orine Neretis dnia Wto 22:08, 29 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Orine Neretis
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 0:29, 01 Lut 2008 Powrót do góry

Hm, widzę, że nikt nie komentuje... Sad A tak ładnie napisała Lena Nika - swojego nie oceniam Razz Eh... niech ktoś się ruszy! :]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lena Nika
Leśny Elf - młodzik



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przasnysz/Alvaren

PostWysłany: Pią 15:00, 01 Lut 2008 Powrót do góry

Heh, ja się właśnie zastanawiałam, czy to tu komentować czy gdzie indziej.
Orine, twoja notka jest świetna. Chociaż masz odmienny styl pisania niż ja. Ty stworzyłaś jakąś taką atmosferę grozy, te opisy itd... Ja za to opisy ogólnie traktuję po macoszemu, co najwyżej lubię opisywać uczucia i myśli postaci.
Jestem bardzo ciekawa, jak poprowadzisz swojego bohatera. I oczywiście nie zamierzam go ruszać, spokojnie Very Happy.
Jedyna moja uwaga brzmi: czemu to takie krótkie? Very Happy Ledwo co zaczęłam czytać a już koniec i muszę czekać. No ale wiem, rozumiem, nie trzeba mi tłumaczyć, tak sobie tylko marudzę. Po przeczytaniu twojej notki też dostałam na to wena, ale będę czekac spokojnie, aż przyjdzie moja kolej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Orine Neretis
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 20:53, 01 Lut 2008 Powrót do góry

wow, dziękuję. Osobiście jak ja napisałam byłam z niej zadowolona - ciesze się, że uważasz ją za udaną. Very Happy Ale jestem ciekawa co napisałaś... najpierw jednak moja siostra... xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eldril Urdithane
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 10:01, 03 Lut 2008 Powrót do góry

Ja uważam oba newsy za świetne, heh, jak ja napiszę? Sad
Skrobię o własnym bohaterze jakby co i tak raczej fantasy niż sf. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eldril Urdithane
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 11:10, 03 Lut 2008 Powrót do góry

Nie wiem czy wam dorównam, dziewczyny, ale dobra... Dodaję notkę. Very Happy

Morren zaklął cicho i walnął pięścią w ścianę. Po chwili jednak rozglądnął się ostrożnie, sprawdzając przezornie czy wszyscy na pewno wyszli już z domostwa. Oczywiście jeżeli ich marną lepiankę można było nazwać domem. Na tę ironiczną myśl młodzieniec uśmiechnął się lekko.
Lepianka.
Dobre określenie. Westchnął nieznacznie i wstał nieśpiesznie z krzesła. Całe to miejsce, w którym spał i posilał się z rodziną można by było nazwać wręcz ziemianką. Po pożarze wioski ostatniego lata nadal nie udało im się podnieść i zamieszkiwali zwykły budynek, który...
Chłopak o mało się nie zachłysnął. Budynek.
...zbudowany był na drewnianym fundamencie, a ściany zrobione były z glinianych i wysuszanych cegieł. Nie odważyli się stawiać drewnianego domu. Wzdrygnął się na samą myśl. W środku skromnego domostwa stało jedynie palenisko, a dookoła niego cztery posłania z koziej skóry, przeznaczone dla jego młodszej siostry, matki i ojca oraz niego. Brat, który skończył już dwadzieścia jeden lat i był od niego starszy o przeszło trzy lata, mieszkał już we własnym domu z młodą żoną oraz dwuletnim synem. Morren jeszcze nie mógł odejść od domu ojca – choć tradycja nakazał mu to w wieku lat akurat osiemnastu – bowiem miał obowiązek wspierać domostwo rodziców w dniach kryzysu.

Nieopodal swego rodzaju ogniska wkopana była w ziemię drewniana misa. Gotowali w niej wodę otoczakami wyjętymi z płomieni. Służyła im też jako piec chlebowy. Jednak najsmaczniejszym pożywieniem były placki, który powstawały gdy nagrzało się odpowiednio wnętrze domu i obłożono ściany cieniutką warstewką ciasta.

Minęły już trzy miesiące, a oni nadal gnieździli się w tej... lepiance. I ledwie się mieścili. Dobrze, że ojciec w tej chwili był na radzie wioski, a matka zbierała jeszcze ostatnie owoce dziwnego krzewu iw, gdyż wraz z Arivem – stojąc i wykłócając się – nie pomieściliby się tutaj.
Ariv. Jego starszy brat.
Znów pokłócił się z nim o tego nędznego Xerra Edky – Iberiona’Semora. Morren znów zacisnął pięść przypomniawszy sobie ostatnie informacje na temat poczynaniach starego władcy. Nie dość, że otworzył granicę dla tych plugawych kupców z Villy, którzy handlują wszelkiej maści mięsem oraz mają szerokie konszachty z Bestiami z Rozdroży, to...
Po plecach chłopaka przeszedł lekki dreszcz.
Bestie z Rozdroży. Każdy kto je spotkał, znikał bez wieści. Znajdowano potem jego ciało.
Poszarpane, z wnętrznościami wypływającymi z rozciętego brzucha i poodgryzanymi kończynami. Wszystkie istoty, które choćby potrafiły się z nimi porozumieć, winny zostać wygnane na wieczność. Morren mimowolnie skrzywił się. Jeszcze parę dni temu nic by sobie nie robił z polityki Xerra. No bo co obchodzą wiejskiego mężczyznę wiadomości o poczynaniach jakiegoś starucha wylegującego się bezpiecznie w stolicy? Villy i tak nie doszłyby do jego wycofanej na południe wioski, a i Bestie z Rozdroży nie trapiły ich, jeżeli się je czymś nie rozwścieczyło.
Aż do wczoraj.
Jego młodsza siostra – Anriia – nie wróciła do domu. I większość rodziny zaczęła już podejrzewać o zniknięcie dziewczynki te bezlitosne istoty. Właśnie z tego powodu odbył już tyle kłótni w ciągu zaledwie dwóch dni z bratem.
Nagle polityka Ilberiona zaczęła go obchodzić. Chodziło wszakże o młodszą siostrzyczkę, która mogła zostać...
Zabita.
Przez Bestie z Rozdroża.
Nie mógł na to pozwolić. Miał już dość jałowych dysput z ojcem i przekleństw Ariva. Na własną rękę odnajdzie Anriię i przyprowadzi do wioski.
Jeżeli jeszcze żyje.
Na twarzy młodzieńca wkradł się ponury grymas. Odetchnął głęboko, po czym zaczął pośpiesznie wrzucać ubrania, bochen chleba i odkleił znaczną warstwę placka od ścianki. Włożył jeszcze garść iw do środka i zawiązał torbę. Założył ocieplaną kamizelkę i szybko, acz cicho wyszedł z domostwa. Nie mógł czekać na kogoś z rodziny, nie miał na to czasu. Czuł, że Anriia jest w niebezpieczeństwie, a ojciec, matka czy też brat sprzeciwią się jego wyprawie. Pomyślał jeszcze chwilę o reakcji rodzicielki gdy dowie się, że straciła następnego syna. Pochylił głowę w geście smutku.
I znikł.

Heh. I co myślicie? Może być? Niezbyt żywa akcja, raczej opis homerycki xD Nie bądźcie zbyt okrutne, please. Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Orine Neretis
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 21:11, 03 Lut 2008 Powrót do góry

No cóż, dla mnie super - poza tym wypowiedziałam się już w 'rekrutacja do opka-rpg' ;P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ari
Leśny Elf - Mag



Dołączył: 27 Sty 2008
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elbląg

PostWysłany: Nie 22:24, 10 Lut 2008 Powrót do góry

Ciszę żyjącego swoim życiem lasu przerwał trzask łamanych gałęzi i odgłos upadku.
- AAAAUUuuuła! - Wrzasnął głos, a po chwili dodał już ciszej i jakby ze wstydem – Kur**.
Większość mieszkańców lasu pierzchła przerażona. Jednak kilka młodych Averqe „spojrzało” po sobie z zaskoczeniem, po czym ruszyło w stronę z której doszły ich dziwne dźwięki.
Po chwili wychynęły zza krzaków. Wśród gałęzi leżała dziwna istota - młode Averqe nigdy takiej nie znały. Nagle zaczęła się podnosić i – zapewne ku własnemu zaskoczeniu – uderzyła o niską gałąź pobliskiego drzewa, po czym upadła powrotem na ziemię i znieruchomiała. Upłynęła minuta, potem następna i nic się nie działo. Młodzież zaczęła rozmowę ożywionymi głosami.
- Jak myślicie, czy to nie żyje?
- Niee… Prędzej jest nieprzytomne.
- Założę się, że nie żyje – Rzucił trzeci. Reszta przez chwilę się namyślała.
- Też mi się tak wydaje – Zaczął nieśmiało czwarty.
- Zdurnieliście? Jest nieprzytomne, to wszystko!
- Zakład? – Spytał trzeci. Upłynęła kolejna chwila ciszy.
- Zakład – Zdecydował w końcu drugi.
- To kto uważa, że to nie żyje? – Zgłosiło się pięć Averqe. – A że nieprzytomne? – Odezwały się trzy głosy.
- A ja twierdzę, że ono tylko udaje! – Wtrącił ostatni, który dotąd się nie zgłosił. Reszta „spojrzała” na niego jak na idiotę.
- Twój wybór – Parsknął pierwszy. Po chwili odezwał się znowu – Tylko kto to sprawdzi?
- Ja – Mruknął trzeci. Powolne, poprzedzone długimi naradami działania jego gatunku zawsze go drażniły. Niejednokrotnie zdarzało się, że inny Averqe zawdzięczał jego szybkiej decyzji życie. Miał opinię narwańca, ale inteligentnego. A teraz ruszył ku nieznanej istocie.
Kilka ostrożnych, cichych kroków i już był przy niej. Z nozdrzy wysunęły się macki, którymi zaczął obwąchiwać istotę, jednocześnie starając się dotrzeć do jej umysłu i „przeczytać” go. I tu trafił na przeszkodę, ponieważ ten umysł zdawał się nie mieć ani początku, ani końca, a w dodatku był tak zagmatwany…Jedyne co zrozumiał, to nazwa tego stworzenia, a może jego imię: „Człowiek,Kobieta”. Averqe wysunął macki dalej. Mógł próbować „czytać” z innych części ciała, ale musiał ich dotykać. Na szczęście istota była nieprzytomna bądź też umierała. Dotykał, ale w jego głowie pojawiały się tylko nazwy tychże części: „głowa”, „ucho”, „szyja”, „ramiona”, „klatka piersiowa”… W tej samej chwili gdy dotknął ostatniego poznanego elementu, Człowiek,Kobieta zerwała się na nogi i zdzieliła go gałęzią po głowie. Zaskoczony Averqe czmychnął w krzaki, gdzie jego pobratymcy ze strachem obserwowali całe zdarzenie. Człowiek,Kobieta krzyknęła za nim (może to i lepiej, że nie mógł jej rozumieć):
- Poszedł! Won! Nikt nie ma prawa dotykać moich piersi, ty zboczeńcu! Wynoś się!
Averqe słuchały przerażających dźwięków i kuliły się instynktownie. ‘Trzeci’ jak najciszej przekazywał informacje pozostałym. W końcu kiedy wrzaski ucichły, każdy Averqe dał ‘ostatniemu’ po jednej lekko świecącej małej kulce, a potem wszystkie zaczęły się oddalać od strasznej Człowiek,Kobiety. Ostatni chwilę zamarudził, chcąc jeszcze raz „zobaczyć” tą niesamowitą istotę i „ujrzał” jak mówi do… powietrza obok niej. „Jest chora psychicznie!” – Pojawiła się myśl w jego umyśle. Podekscytowany pognał do swoich kumpli chcąc podzielić się swoim odkryciem.

*****
Arinne Réalta nie była chora psychicznie. Nie była też straszna czy groźna. Za to potrafiła się mocno złościć, gdy coś nie szło po jej myśli. Zwykle była jednak łagodna i nie najlepiej radziła sobie z przeforsowaniem swoich pomysłów.
Miała także nieszczęście – bądź tez szczęście – być jedyną istotą we wszelkich światach, która mogła wędrować po wszechświatach i światach równoległych. Wędrówka ta jednak nie zależała od niej i zaczęła się w wieku lat piętnastu. Wtedy to po raz pierwszy ‘wyrzuciło’ ją z jej świata i wylądowała zupełnie gdzie indziej. Wielokrotnie w trakcie tych ‘wypraw’ cudem przeżywała i zawsze, nie wiedzieć skąd, znała kilka najważniejszych języków.
Pod koniec drugiej podróży coś się w niej ‘odblokowało’ – i wtedy zyskała kolejne przekleństwo-nie-przekleństwo. Zmieniła się w kota, niewielką kotkę o brązowym futrze w białe łaty. A powodem, dla którego umiejętność przemieniania się była przekleństwem było to, że w jej świecie zmiennokształtni (jak ich nazywano) byli uważani za morderców, złodziei, brutalne bestie i źródło wszelkiego zła. Te domniemane zarzuty wystarczyły, by każdą osobę, której udowodniono zmiennokształtność skazywać na karę śmierci – przez powieszenie, otrucie, torturowanie ze skutkiem śmiertelnym czy spalenie żywcem. Arinne nadal jednak nie zaczęto o to podejrzewać. Na szczęście…

*****
- Tak, wiem że je przestraszyłam – Warknęła Ari. Nie mówiła do powietrza, choć tylko ona mogła teraz widzieć swego rozmówcę, a raczej rozmówczynię. Aktualnie niematerialna i niewidoczna istota była śmiercią Arinne. A ponieważ jej ofiara była rzucana tu i ówdzie po wszystkich wszechświatach, nie mogła mieć anioła stróża, który zajmuje się wieloma rzeczami – dlatego też w tym jednym jedynym przypadku śmierć była także… opiekunem. Śmierć Ari nie znosiła, gdy jej podopieczna pakowała się w kłopoty przez które mogła zginąć, bo wtedy to tylko od jej opiekunki zależało jej życie. Zwykle walka o czyjeś życie przebiega w ten sposób, że anioł bije się ze śmiercią – ale jak miałaby to zrobić ona, ten jeden jedyny przypadek bycia jednocześnie śmiercią i aniołem jednej osoby? Musiała wybierać… a ten wybór sprawiał ból.
- Fly, słyszysz? Przepraszam, że je przestraszyłam zanim zapytałam o drogę – Kontynuowała Ari – Ale nie mogłam znieść tego, że to coś dotyka moich piersi! Już i tak pozwoliłam mu dość się dotykać. FlyDeath, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak, słucham – Mruknęła śmierć i otrząsnęła się z niewesołych myśli. Arinne już jednak zamilkła. Po chwili FlyDeath zapytała – To co zamierzasz teraz zrobić, skoro jedyne istoty, które byłyby zdolne ci odpowiedzieć uciekły?
- Oj… Chodźmy do przodu, w końcu gdzieś dojdziemy, nie? – Odparła pogodnie Ari i mrugnęła do Fly. Śmierć nigdy nie wiedziała co ma myśleć o tych nagłych napadach nierealnego optymizmu. W końcu jednak zdecydowała się zaufać w szczęście podopiecznej… tym bardziej, że ilość pozostałego życia przyjaciółki nie zmieniła się po tym stwierdzeniu. Ruszyły w las…


Trochę dziwne i długie mi to wyszło i tuż przed końcem wyznaczonego czasu, ale jest. Może być?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lena Nika
Leśny Elf - młodzik



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przasnysz/Alvaren

PostWysłany: Wto 10:18, 12 Lut 2008 Powrót do góry

Rzeczywiście trochę dziwna ta notka. Przede wszytkim jak dla mnie zbyt chaotyczna, jakoś nie wszystko zrozumiałam z tymi wędrówkami po światach i zmiennokształtnością (to ona wreszcie miała jakby dwa dziwne dary? hmm...). Poza tym to też może być skutek tego, że po prostu zaczynam się gubić - wprowadzamy nowych bohaterów, ale nie wiadomo dokładnie, co oni mają wspólnego z resztą i gdzie się wogóle znajdują (prócz bohaterów moich i Eldril, gdyż tu akurat jest powiązanie widoczne).
Notka nie jest zła, chociaż gdybym wiedziała, jak się ona ma do reszty, to chyba czytałoby mi się trochę lepiej. Pomysł z tą śmiercią nawet interesujący, ciekawe, jak to rozwiniesz.

Ja już napisałam kolejną notkę, sprawdzę tylko i dodaję.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lena Nika
Leśny Elf - młodzik



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przasnysz/Alvaren

PostWysłany: Wto 10:28, 12 Lut 2008 Powrót do góry

No i kolejna notka... Napisałam ją już wczoraj, ale nie chciało mi się dodać.


Anriia wiedziała, że nie powinna wykonywać gwałtownych ruchów. Czuła obecność drapieżnika, czaił się za nią, zapewne wyczekując odpowiedniego momentu do ataku. Nie, nie słyszała żadnych odgłosów, nawet najmniejszego szelestu, zwierze widać było wprawione w łowach.
Jednak miała świadomość, wyczuwała to być może jakimś szóstym zmysłem, że coś uważnie ją obserwuje.
Ach, jak mogła być taka nieostrożna, tak nierozsądna! Przecież ją ostrzegali – i rodzice i Morren, jej starszy brat... Ostrzegali, żeby nie zapuszczać się samotnie tak daleko od wioski.
Ale ona jak zwykle wolała postępować po swojemu.
Stłumiła szloch. Nie miała odwagi spojrzeć za siebie, jeśli bestia dowiedziałaby się, że jej obecność została odkryta, nie miałaby już po co dłużej czekać.
Usłyszała niecierpliwe warknięcie. Być może to była tylko jej wyobraźnia, jednak nerwy nie wytrzymały – rzuciła się do ucieczki, pragnąc tylko znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, uniknąć straszliwego losu, mimo że wydawało się to niemożliwe...
Potknęła się i upadła. Mało nie wybuchnęła histerycznym śmiechem – tylko ona mogła mieć takiego pecha. Nie miała już siły wstać. Może powinna się bronić... Czuła już na sobie oddech bestii, wykręciła rękę, próbując rzucić jakieś zaklęcie, ale umysł miała dziwnie pusty, nie mogła sobie przypomnieć żadnego użytecznego w takich chwilach czaru.
Nagle usłyszała głos. Mimo że wydawał się być ludzki, to brzmiał zupełnie niezrozumiale, nie przypomniał żadnego języka. Ktoś – prawdopodobnie kobieta – wykrzykiwał rozkazująco w stronę bestii. Zwierze jakby zawahało się chwilę i... odeszło.
Anriia nie mogła w to uwierzyć. Nadal leżała nieruchomo na ziemi, nie śmiąc nawet podnieść głowy.
-Jesteś cała? Możesz sama wstać? – ten sam melodyjny, żeński głos, tyle że tym razem wypowiadający wyrazy w zrozumiałym języku. Dziewczyna poznała, do kogo należał. Uczucie ulgi trochę zmalało, ustępując lekkiemu niepokojowi.
Czarownica ze Wzgórza. W wiosce różnie o niej mówiono, niektórzy doświadczyli od niej pomocy, ale byli też tacy, którzy uważali ją za uosobienie zła.
I mieli swoje powody.
Anriia wstała powoli. Czarownica wbiła w nią przenikliwe spojrzenie swoich ciemnoniebieskich oczu, dziewczyna nie odważyła się go odwzajemnić, tylko ukradkiem przyjrzała się kobiecie. Wydawała się być młoda, choć zapewne był to skutek czarów. Dało się zauważyć, że musiała już sporo przeżyć. Jasne włosy, poskręcane w niesamowitą wręcz ilość loków, wyglądały, jakby nigdy nie były czesane. Twarz była ładna, o regularnych rysach, jednakże miała w sobie również w sobie jakąś nieopanowaną dzikość i drapieżność. Anriia zauważyła jeszcze, że Czarownica trzyma w ręku nóż, a może raczej – sztylet, z którego ciekła nie zakrzepła jeszcze krew...
-D-dziękuję za pomoc, pani Lyth – skłoniła się, z trudem przypominając sobie jej imię. – Naprawdę, nie spodziewałam się znaleźć na tych pustkowiach drugiego człowieka... – Anriia urwała i spojrzała przestraszona na Czarownicę. Kobieta parsknęła śmiechem. Od razu zrozumiała przyczynę zakłopotania dziewczyny.
-Wbrew temu, co o mnie mówią, ja naprawdę jestem człowiekiem. Ale radzę uważać z takimi „tytułami”, znam paru takich, dla których nazwanie człowiekiem jest najgorszą obelgą. I wierz mi, nie miałabyś najmniejszych szans, gdyby taki ktoś postanowił ukarać cię za zuchwałość – obeszła ją dookoła, oglądając dziewczynę z każdej strony. – Jesteś ranna. Pójdziesz ze mną, wyleczę cię.
-Och... No tak, to tylko drobne zadrapania, ja naprawdę... – Anriia dopiero teraz poczuła ból w zdartych łokciach i kolanach.
-Ja się ciebie nie pytam o zdanie – stwierdziła Lyth. Odwróciła się i zaczęła iść w stronę wioski. Anriia, chcąc nie chcąc, podążyła za nią.
Droga nie była długa. Dom Czarownicy znajdował się w pewnym oddaleniu od innych, stał na niewielkim wzniesieniu. Tak naprawdę wyglądał równie mizernie co reszta chatynek w okolicy, był tylko sporo większy i jakby zbudowany w jeszcze bardziej chaotyczny sposób. Jedynie fundamenty miał porządne, zrobione nawet nie z cegieł, ale ze stali, jak gdyby kiedyś w tym miejscu stał zupełnie inny budynek. Lyth znikła we wnętrzu domu, a Anriia weszła za nią.
Od samego wejścia uderzył ją intensywny zapach ziół, porozwieszanych chyba we wszystkich możliwych miejscach. Gdy tylko obie weszły, w izbie rozbłysło światło, jakby tylko czekało na właścicielkę domostwa. Anriia zobaczyła wtedy, że pomieszczenie jest ogromne, musiało chyba zajmować większość chaty.
-Lilit... – czyiś głos, tym razem męski, rozległ się w izbie
-Lyth – kobieta odruchowo poprawiła.
-Lilit. Po co przyprowadziłaś tą małą wieśniaczkę? – Anriia ujrzała właściciela głosu. Był to niezwykle wysoki, czarnowłosy mężczyzna, o szczupłej, wręcz drobnej budowie, na oko gdzieś trzydziestoletni. Twarz miał bladą, niespotykaną w tutejszych stronach, było jednak w niej coś fascynującego. Szczególnie oczy wydawały się być niezwykłe, czarne, płonęły jakimś nieziemskim blaskiem. Cała jego postać wyrażała dumę i pogardę dla innych.
-Znalazłam ją i przyprowadziłam. Nie twoja sprawa, Saelinie.
Lyth usadziła Anriię na wąskim łóżku. Dziewczyna z zainteresowaniem i obawą patrzyła, jak Czarownica krząta się po izbie, mrucząc sama do siebie niezrozumiałe wyrazy. Saelin przyglądał się temu bez słowa. Wreszcie kobieta podeszła do Anrii, trzymając w dłoni okrągłe pudełko z jakąś maścią. Chwyciła ją za rękę i posmarowała ranę na łokciu tajemniczą substancją. Podobnie zrobiła z drugim łokciem i obiema kolanami. Rany chwilę zapiekły i... znikły. Dziewczyna patrzyła na to zafascynowana. Ona sama potrafiła wyczarować światło, może przesunąć trochę jakiś przedmiot, no co najwyżej strzelić słabym wyładowaniem elektrycznym. Magia wydawała się być jej czymś niezwykle fascynującym, dlatego chętnie patrzyła na każde jej przejawy.
-Co tam robiłaś? I skąd masz tą torbę? – Lyth wyjęła znalezione przez Anriię w grocie przedmioty i oglądała je ostrożnie. Dziewczyna opowiedziała jej całą historię.
-A wiesz może, jak nazywał się ten osobnik, którego trupa znalazłaś w jaskini? – zapytała jakby odniechcenia, po wysłuchaniu całej opowieści.
-Jak się nazywał... Chyba Rietti, czy jakoś tak. Ten oficer tak się do niego zwracał...
-Rietti... Jakże znajome imię, czyż nie, Sali? Podobno był z niego kawał skurwysyna... – Lyth patrzyła na Saelina z jakąś dziwną satysfakcją. – Że też dał się tak łatwo zabić...
-Widać nie był aż taki dobry, jak o nim mówiono – stwierdził chłodno Sali.
-Najwyraźniej – mruknęła Czarownica i skierowała wzrok z powrotem na Anriię. – Wiesz co, ja zatrzymam te rzeczy... – wskazała na torbę – ...jako zapłatę za uratowanie ci życia. Chyba nie będzie to zbyt wygórowana cena, czyż nie? – uśmiechnęła się do dziewczyny.
-Ależ oczywiście, niech pani to zatrzyma – wtrąciła pośpiesznie Anriia.
-A tymczasem radzę ci zostać u mnie przez jakiś czas. Dla swojego własnego bezpieczeństwa – Lyth odwróciła się i znikła w sąsiednim pomieszczeniu, do którego przed chwilą udał się Saelin. Anriia poczuła nagle ogromną senność, której za nic nie mogła przemóc. Opadła na łóżko. Wydało jej się niezwykle miękkie i wygodne.
„Może to dlatego, że zamiast koziej skóry ma gruby, puszysty materac...” przemknęło jej przez myśl. Chwilę później już smacznie spała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ari
Leśny Elf - Mag



Dołączył: 27 Sty 2008
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elbląg

PostWysłany: Wto 19:01, 12 Lut 2008 Powrót do góry

Lena Nika napisał:
Rzeczywiście trochę dziwna ta notka. Przede wszytkim jak dla mnie zbyt chaotyczna, jakoś nie wszystko zrozumiałam z tymi wędrówkami po światach i zmiennokształtnością (to ona wreszcie miała jakby dwa dziwne dary? hmm...). Poza tym to też może być skutek tego, że po prostu zaczynam się gubić - wprowadzamy nowych bohaterów, ale nie wiadomo dokładnie, co oni mają wspólnego z resztą i gdzie się wogóle znajdują (prócz bohaterów moich i Eldril, gdyż tu akurat jest powiązanie widoczne).
Notka nie jest zła, chociaż gdybym wiedziała, jak się ona ma do reszty, to chyba czytałoby mi się trochę lepiej. Pomysł z tą śmiercią nawet interesujący, ciekawe, jak to rozwiniesz.

Często zdarza mi się pisać chaotycznie jeśli długo nie mam możliwości pisania - połowę historii zapominam i gubi mi się kolejność. Postaram się wszystko wyjaśnić w następnych notkach Wink I dzięki za krytykę - potrzebuję tego by wiedzieć co robię źle Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lena Nika
Leśny Elf - młodzik



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przasnysz/Alvaren

PostWysłany: Wto 20:22, 12 Lut 2008 Powrót do góry

Nie ma sprawy, jeśli chodzi o krytykę to ja zawsze służę pomocą Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Orine Neretis
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Czw 18:49, 14 Lut 2008 Powrót do góry

No, już wasz komentuję ;D

1. Ari :
Skłaniam się do oceny Leny - notka trochę chaotyczna, ale ciekawa. ;] Postać tej Arinny ( dobrze piszę? Razz ) mi się szczególnie spodobała - taka nieco porywcza dziewoja ^^ I oczywiście śmierć Ari - oryginalny, interesujący pomysł.
Już nie mogę sie doczekać twojego wyjaśnienia w następnych częściach o zmiennokształtnych i podróżach między-światowych. Very Happy

2.Lena Nika:
Notka interesująca - ładny ciąg dalszy przeżyć Anrii. Zaciekawiła mnie postać czarownicy i tego faceta ( sorki, nie pamiętam ich imion.. Smile ) Kim oni tak naprawdę są? Co mają wspólnego z armią - porucznikami, Rattim itd.? xD Heh, naprawdę fajnie ci to wyszło. Krótko, acz treściwie. Lol, to teraz ja będe musiała coś naskrobać... >_<

Hm, to chyba tyle. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Eldril Urdithane
Administrator



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 21:10, 15 Lut 2008 Powrót do góry

Też przeczytałam Smile
Notki ciekawe, Ari trochę pomieszana, acz oryginalna i spodobała mi się. Smile Leny zaś bardziej uporządkowana i zaciekawiła mnie tymi dialogami Czarownic, które skojarzyły mi się z Czarownicami z Estcarpu, które krzyczą na takiego Simona i Jaelithe Andre Norton... Dancing

Applause


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin